Jak
co roku rodzice dzieci w szkołach dostaną informację o konieczności
przyniesienia np. 50 zł na ubezpieczenie szkolne. Warto mieć świadomość
za co tak naprawdę płacimy, żeby uniknąć rozczarowania wysokością
wypłaty po wypadku dziecka.
Klienci
dzwoniący lub piszący do Rzecznika Finansowego z prośbą o poradę
dotyczącą NNW szkolnego, często są rozczarowani wysokością wypłacanego
świadczenia.
- Przygotowywane
dziś materiały marketingowe obiecują często zbyt wiele w stosunku do
rzeczywistego zakresu. Kuszą atrakcyjnie brzmiącymi opcjami np.
wypłatami za ukąszenie przez osę. Nie zawsze znajdziemy w nich
informację o warunkach, jakie trzeba spełnić, żeby świadczenie dostać i
ile ono wyniesie. Dlatego apelujemy do rodziców, żeby zapoznawali się z
warunkami umowy, zanim zapłacą składkę. Powinna ona być dostępna w
szkole, czy to w formie papierowej czy elektronicznej - mówi
Krystyna Krawczyk, dyrektor Wydziału Klienta Rynku
Ubezpieczeniowo-Emerytalnego, w biurze Rzecznika Finansowego.
Przypomina, że kilka tygodni temu Rzecznik Finansowy opublikował
specjalny Raport nt. ubezpieczeń szkolnych, w którym omawia mechanizm działania tego typu umów i zastrzeżenia co do ich konstrukcji.
Niskie składki, niskie wypłaty
Składka
na poziomie 50 zł rocznie, to przeciętnie nieco ponad 4 zł za każdy
miesiąc ochrony ubezpieczeniowej. Za taką kwotę nie spodziewajmy się
wysokich wypłat w razie wypadku dziecka. Trzeba pamiętać, że wpisana w
materiałach reklamowych suma ubezpieczenia w wysokości 10 tys. zł to
maksymalna kwota świadczenia jaką można otrzymać z takiej polisy w razie
śmierci dziecka lub jego trwałego całkowitego inwalidztwa. W większości
przypadków zgłoszeń szkód z takich polis chodzi o drobne urazy typu
złamanie nogi czy ręki. Wtedy wypłata stanowi określony procent tej
głównej sumy ubezpieczenia. W praktyce często to symboliczne kwoty rzędu 70-150 zł.
- Warto
też mieć świadomość, że te umowy w większości przewidują wypłaty tylko w
przypadku stwierdzenia tzw. trwałego uszczerbku na zdrowiu. Zwykle za
taki są uznawane uszkodzenia ciała, które są trwałe i nie rokują
poprawy. A wiele urazów np. stłuczeń, zwichnięć czy złamań, nie powoduje
trwałego uszczerbku i zakłady ubezpieczeń odmawiają wtedy wypłaty - zwraca uwagę Krystyna Krawczyk.
Warunki trudne do spełnienia
W
części umów można znaleźć obietnicę symbolicznej wypłaty również za
urazy, które nie skutkują trwałym uszczerbkiem. Tu jednak, nawet
otrzymanie tych niewielkich kwot bywa uzależnione od spełnienia wielu
warunków.
- Część
umów przewiduje wypłatę w razie pogryzienia przez psa, pokąsania,
ukąszenia czy użądlenia. Przy czym najczęściej jest to 1% sumy
ubezpieczenia, co przekłada się na około 100 zł wypłaty. Jednak, żeby
taką kwotę otrzymać, dziecko na skutek takiego pogryzienia czy ukąszenia
musi trafić na przynajmniej 2 dni do szpitala. Niestety materiały
marketingowe nie zawsze wspominają o tym wymogu - zwraca uwagę Aleksander Daszewski, radca prawny w Biurze Rzecznika
Takie
ograniczenia są też stosowane w innych opcjach atrakcyjnie brzmiących w
ulotkach promocyjnych. Na przykład wypłaty dziennego świadczenia
szpitalnego, są realizowane dopiero przy pobytach dłuższych niż 1-2 dni,
ale ubezpieczyciel wypłaca świadczenie maksymalnie za 20-30 dni pobytu w
szpitalu. Z kolei świadczenie z tytułu korepetycji, bywa wypłacane
dopiero gdy dziecka nie ma w szkole ponad 14 dni, ale tylko za okres
nieobecności nie dłuższy niż 35 dni szkolnych.
Ważne definicje
Analiza
ekspertów Rzecznika Finansowego pokazała też, że na szczegóły umowy
powinni uważać rodzice, których dzieci uczęszczają na sportowe zajęcia
dodatkowe.
- Należy
upewnić się, że NNW szkolne obejmie również wypadki w czasie tzw. SKS,
czy innych zajęć pozalekcyjnych. Część umów standardowo obejmuje tylko
urazy powstałe w szkole, w czasie lekcji W-F. To efekt tego, że niektóre
umowy definiują SKS czy uczestnictwo dziecka w różnego rodzaju
turniejach czy zawodach jako wyczynowe, zawodowe lub profesjonalne
uprawnianie sportu - mówi Aleksander Daszewski.
Warto zapoznać się też z definicjami sportów tzw. wysokiego ryzyka czy ekstremalnych.
- Można
tam znaleźć wyłączenie odpowiedzialności np. za urazy powstałe w
trakcie treningu sportów walki np. judo czy karate. Może też się
zdarzyć, że nie dostaniemy też wypłaty, jeśli dziecko złamie sobie rękę
jeżdżąc na rowerze, rolkach czy deskorolce na coraz popularniejszych
specjalnie przygotowanych rampach czy - jak to bywa zapisane w OWU -
terenie naturalnym obfitującym w przeszkody - podkreśla Aleksander Daszewski.
Skontroluj szkołę
Eksperci
Rzecznika Finansowego zachęcają też rodziców do większej kontroli
rozliczeń między szkołą, a ubezpieczycielem odnośnie różnego rodzaju
dotacji czy upustów na ubezpieczenie szkoły lub personelu.
- Przypominam,
że od 1 kwietnia 2016 r., ubezpieczający, czyli szkoła nie może
otrzymywać wynagrodzenia lub innych korzyści w związku z oferowaniem
możliwości skorzystania z ochrony ubezpieczeniowej lub czynnościami
związanymi z wykonywaniem umowy ubezpieczenia. Tymczasem wciąż
otrzymujemy sygnały o różnego rodzaju przepływach finansowych na rzecz
szkoły czy Rady Rodziców, sięgających 20-30% zebranej składki. Pytanie
czy rodzice mają świadomość, że z 51 zł ich składki, 34 zł jest
przeznaczone na ochronę, a 17 zł stanowi dofinansowanie szkoły - mówi Aleksander Daszewski.
Sam zdecyduj, czy potrzebujesz polisy
Widząc
już o zasadach rządzących takimi umowami i ograniczeniach, warto mieć
świadomość, że decyzja o przystąpieniu do takiej umowy należy wyłącznie
do rodzica.
- Wciąż
pokutuje mit o obowiązkowości takiego ubezpieczenia. Tymczasem jedną
obligatoryjną umową jest ubezpieczenie NNW i kosztów leczenia uczniów
wyjeżdzających na zagraniczną wycieczkę - przypomina Krystyna Krawczyk.
Jednocześnie
apeluje o większe zaangażowanie rodziców w wybór ubezpieczenia na
kolejny rok lub skorzystanie z usług brokera ubezpieczeniowego. Jej
zdaniem, tylko presja ze strony rodziców może wpłynąć na zmianę warunków
takich umów.
- Z
jednej strony to dobrze, że istnieje takie powszechne ubezpieczenie i
dzieci mają jakąkolwiek ochronę ubezpieczeniową. Wydaje się jednak, że
konstrukcja tych umów wymaga gruntownych zmian, żeby zapewniały one
rzeczywiste wsparcie w razie nieszczęśliwego wypadku - apeluje Krystyna Krawczyk.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz