niedziela, 11 marca 2012

Nie ma gdzie oszczędzać?

Na gazeta.pl ukazał się artykuł: pt.: "PSL i PiS chce systemu emerytalnego jak w Kanadzie. Czy proponują identyczne założenia? dostępny tutaj: http://wyborcza.biz/biznes/1,101716,11282873,PSL_i_PiS_chce_systemu_emerytalnego_jak_w_Kanadzie_.html



Autorem jest dyżurny dziennikarz od spraw emerytalnych Marcin Bojanowski . Specjalizuje się w ubezpieczeniach, dostał nawet za to nagrodę. Co być może ma znaczenie przy opisywaniu systemu emerytalnego. 

Artykuł jest pełny niedomówień i niejasności. Z artykułu nie dowiemy się jakie propozycje ma PIS z PSL. Jest tylko krótkie odniesienie do propozycji Waldemara Pawlaka o równej składce a co za tym idzie równej emeryturze. Coś co mamy teraz u przedsiębiorców i rolników, ale niestety jest rozmontowywane. 

Autor artykułu definitywnie stwierdza, ze nie możemy przenieść systemu kanadyjskiego do Polski.  Argumenty:



1| Budżet tego nie wytrzyma. Załóżmy, że zmianę wprowadzamy od przyszłego roku. Każdy ubezpieczony w ZUS - łącznie jakieś 15 mln osób - płaci 200 zł składki. Daje to 36 mld zł rocznie wpływów do ZUS. Teraz co roku do kasy Zakładu wpływa ponad 88 mld zł. Luka przekroczyłaby więc 52 mld zł. Bo przecież nikt nie obniży świadczeń obecnym emerytom

Owszem tak - ale nie jest powiedziane że system nie mógłby być powszechny - mógłby objąć również  mundurówkę oraz osoby z umowami śmieciowymi

 2| Wiek emerytalny i tak trzeba podnieść. Wprowadzenie kanadyjskiego - w sumie parakanadyjskiego - systemu emerytalnego ma być alternatywą dla zapowiedzianego przez rząd wydłużania wieku emerytalnego. A właśnie przykład Kanady pokazuje, że nie mamy innego wyjścia.

Owszem tylko niech każdy świadomie podejmie taką decyzję i to z pełną świadomością

 3| Ucieczka od płacenia składek. Niska i równa składka dla wszystkich miałaby sprawić, że nie opłacałoby się uciekać od jej płacenia. Tylko po co oddawać państwu pieniądze, skoro i tak na starość mamy zagwarantowaną emeryturę? Bez względu na to, ile zarabiamy i jak długo pracujemy. Efekt? Wzrost szarej strefy i brak zachęt do dłuższej pracy. Bo przecież jakkolwiek byśmy się starali, o ile dłużej pracowali i tak ????więcej dostaniemy tylko tyle, ile obiecało nam państwo.

Akurat panie redaktorze właśnie to mamy teraz.  Po co oddawać państwu 45 proc. pensji jak i tak nic z tego nie będę miał.

4| Ryzyko polityczne. Wyobraźmy sobie sytuację, w której 12 mln emerytów - tyle ich będzie w 2060 r., dwa razy więcej niż dzisiaj - dostaje równą niską emeryturę, np. równowartość dzisiejszych 1200 zł. Idą kolejne wybory, a partie polityczne zaczynają licytację. Pierwsza daje 1300 zł, druga - 1400 zł, kolejna - 1500 zł.

Wyobraźmy sobie inną sytuację. Mamy rok 2030 i osoba która zarabia dzisiaj przeciętne wynagrodzenie dostaje równowartość dzisiejszych 900 zł. Czyli słynne 30 proc. ostatnich zarobków. Czy ktoś chciałby być w skórze dzisiejszej klasy  politycznej?

 5| Nie ma gdzie oszczędzać. Państwo gwarantuje minimalną emeryturę; kto chce mieć więcej, musi odłożyć sobie sam. Tylko gdzie? Do wyboru niby mamy indywidualne konta emerytalne (IKE), indywidualne konta zabezpieczenia emerytalnego (IKZE) i pracownicze programy emerytalne (PPE).

Dwa pierwsze są drogie - opłaty od składek sięgają na początku nawet 8 proc., a za zarządzanie 4,5 proc. rocznie. W jakim tempie instytucje finansowe musiałyby pomnażać nasze pieniądze, żebyśmy wyszli na swoje? Dla porównania - OFE, w których teraz odkłada 15,5 mln Polaków, liczą sobie maksymalnie 3,5 proc. od składki i 0,5 proc. za zarządzanie. Przy czym ta pierwsza opłata w ogóle nie jest potrzebna, tyle że rząd nie pali się, żeby ją znieść.






Tutaj  już pojechał po bandzie.  Wystarczy choćby sobie poczytać blogi finansowe aby stwierdzić, że dziennikarz nie ma racji.

Po pierwsze nie wiem gidzie opłaty sięgają 8 proc. (chyba we wspomnianych produktach ubezpieczeniowych, na których to redaktor chyba się zna najlepiej). Fundusze inwestycyjne można bowiem  kupować bez opłat a po uwzględnieniu opłat za zarządzanie, rentowność funduszy obligacyjnych wynosi w najlepszych przypadkach nawet 9 proc.   Tak więc można sobie spokojnie parę złotych uzbierać
Dziennikarze GW zanim wezmą za coś się do pisania niech wrącą po nauki może nie do szkoły ale np. niech nauczą się obsługiwać wyszukiwarki internetowe. 



Na koniec dyżurny redaktor pisze:
"Podsumujmy. Drugiej Kanady emerytom nad Wisłą nie zbudujemy. Emerytury jak były niskie, tak będą. Od wydłużenia wieku emerytalnego nie uciekniemy. Najwyżej zapłacimy wyższe podatki, bo z czegoś trzeba przecież świadczenia wypłacać. Ale co się politycy w telewizji nagadają, to ich. Koniec i bomba, kto im uwierzył, ten trąba."



No to szkoda, że Pan redaktor nie uświadamia nas jak skutecznie niskimi kosztami zabezpieczyć swoją przyszłość tak aby pod 60 r.z można było spokojnie odpocząć zarówno od pracy jak i czytania wypocin młodych narybków polskiego dziennikarstwa.



Ps. Za miesiąc marzec już puściłem  składkę na mój prywatny fundusz - 200 zł


1 komentarz:

  1. Ostatnio dotarłem do jakichś danych, z których wynika, że zawodowo w Polsce pracuje ponad 16 mln ludzi. Dzieląc te 88 mld wpływających do ZUS, które podajesz przez liczbę osób oraz liczbę miesięcy w roku wychodzi ok. 458 zł. Byłbym przeszczęśliwy gdybym taką składkę płacił.

    OdpowiedzUsuń

Przegląd wiadomości z PPK

 W mijającym  tygodniu o PPK można było przeczytać: "Do tej pory do uczestników Pracowniczych Planów Kapitałowych trafiło już 251 mln ...