Z opublikowanych dzisiaj danych wyłania się bardzo spójny
obraz przybierającego na sile hamowania polskiej gospodarki. Mamy i
spadki produkcji i pogorszenie na rynku pracy i potwierdzenie spadku
presji popytowej w spadających cenach producentów – mówi Ernest
Pytlarczyk, główny ekonomista BRE Banku.
Produkcja. W grudniu produkcja przemysłowa spadła w
ujęciu rocznym o 10,6 proc. po 0,8 proc. spadku w listopadzie. Po
odsezonowaniu roczny wskaźnik spadł do -5,1 proc. z -1,9 proc.
zanotowanych w poprzednim miesiącu. Prawdopodobnie w spadku tego
wskaźnika „zaszyta” jest po części zagadka z dniami roboczymi w grudniu
(czy 24 i 31 można faktycznie policzyć jako pełne dni robocze?), po
części zaś potwierdza się wystromienie spadkowego trendu na produkcji (a
właściwie na przetwórstwie przemysłowym). - Choć część analityków może
uznać to stwierdzenie za sprzeczne z danymi o PMI, my pozostaniemy przy
swoim stanowisku – korelacja PMI i produkcji ostatnio znacząco osłabła –
mówi Marcin Mazurek, starszy analityk BRE Banku.
Spadek produkcji zanotowano w 30 z 34 sekcji. Kompozycja danych w
żaden sposób nie faworyzuje sekcji eksportowych jako motoru spadków –
sekcje są znacznie przemieszane, a otwierający stawkę spadek produkcji
wyrobów z surowców niemetalicznych przywodzi na myśl raczej rodzimy
sektor budowlany, zaś samochody, komputery, maszyny i urządzenia (także
precyzyjne), metale także poza-budowlany popyt inwestycyjny.
W kolejnych miesiącach spadki produkcji będą kontynuowane,
choć oczywiście efekt dni roboczych w styczniu (+1 r/r) poprawi nieco
roczny wskaźnik. W kolejnych miesiącach pojawią się także pozytywne efekty bazowe.
- Sytuacja na rynku pracy sugeruje jednak, że druga fala osłabienia na
rynku czynników produkcji - zwykle spadki zatrudnienia idą w parze także
z popytem inwestycyjnym, a wiec popytem na kapitał - pozwoli je
przezwyciężyć i utrzymać dynamikę produkcji przemysłowej poniżej zera –
przewiduje Ernest Pytlarczyk.
Dynamika PKB w IV kw. powinna okazać się zbliżona bardziej do
0,5 proc. r/r niż 1 proc. r/r (możliwy jest tym samym ujemny odczyt w
ujęciu odsezonowanym kw/kw). W I kw. 2013 PKB spadnie w ujęciu rocznym (statystyczna recesja).
Produkcja budowlano-montażowa spadła w ujęciu rocznym o 24,8 proc. Jest to jeden z najgłębszych rocznych spadków tej kategorii w historii
– równie głębokie załamanie odnotowano w lutym i marcu 2003 r. oraz w
lutym 2010 r. - Oczywiście, tak znaczący spadek jest w dużej mierze
konsekwencją niekorzystnego układu dni roboczych, ale komponent
strukturalny musi być istotnie negatywny. Kolejne miesiące nie przyniosą
fundamentalnej poprawy w sektorze budowlanym – tłumaczy Marcin Mazurek.
Aktywność w budownictwie mieszkaniowym jest, jak wskazują dane o
rozpoczętych budowach mieszkań, bardzo wątła, a na wsparcie ze strony
publicznych inwestycji infrastrukturalnych póki co nie można liczyć
(niewielka liczba nowych przetargów ogłoszonych w ostatnich miesiącach).
Rynek pracy (początek drugiej fali osłabienia). Zatrudnienie
w sektorze przedsiębiorstw w grudniu spadło w ujęciu rocznym o 0,5
proc. wobec konsensusu na poziomie -0,4 proc. r/r. Prognoza ekonomistów
BRE wskazywała na spadek zatrudnienia o -0,3 proc., co wynikało głównie z
zaobserwowanych w listopadzie anomalii sezonowych (redukcje
zatrudnienia w niektórych sekcjach). - Dzisiejsze dane wskazują jednak
że to, co uznawaliśmy za czynnik sezonowy było w rzeczywistości
początkiem nowego, spadkowego trendu, który będzie skutkował dalszymi
spadkami zatrudnienia w ujęciu rocznym. Styczeń jest w pewnym sensie
specjalny z uwagi na efekty związane ze zmianą próby – mówi Ernest
Pytlarczyk.
Płace w sektorze przedsiębiorstw wzrosły w ujęciu rocznym o 2,4 proc.
(konsensus: +2,1 proc., prognoza BRE: +1,1 proc.). Sektorowy rozkład
zmian wynagrodzeń w grudniu nie jest w tej chwili znany, dlatego trudno
wyrokować na temat źródeł tego nieznacznie dodatniego odchylenia od
prognoz. Dzisiejsze dane, wobec wtorkowego odczytu inflacji za grudzień
na poziomie 2,4 proc., oznaczają, że wzrost płac realnych wyniósł
dokładnie zero. Jest to piętnasty z kolei miesiąc, w którym
dynamika realnych wynagrodzeń oscyluje wokół zera – jest to najdłuższa
taka seria w historii szeregu. Nominalny fundusz płac wzrósł o
1,9 proc., a realny spadł o 0,5 proc. r/r – w obydwu przypadkach oznacza
to kontynuację trwających od wielu miesięcy negatywnych tendencji. -
Zatem spadek inflacji nie jest już nawet wystarczający dla utrzymania
realnych dochodów ludności „na powierzchni” – zaznacza Marcin Mazurek.
Ceny producentów (silna dezinflacja). Ceny
produkcji sprzedanej przemysłu obniżyły się o 1,1 proc. w ujęciu rocznym
(poprzedni odczyt na poziomie -0,1 proc. nie został zrewidowany). -
Nasze modele ekonometryczne oparte na czynnikach egzogenicznych i kursie
walutowym od kilku miesięcy systematycznie niedoszacowują spadków cen
producentów. Uważamy, że jest to spowodowane czynnikami stricte
cyklicznymi, które stanowią w tego typu miesięcznych modelach raczej
tło. Silne spadki dynamiki cen producentów potwierdzają proces
dezinflacji w Polsce, który jest pochodną słabości popytu wewnętrznego
oraz dużej luki popytowej – wyjaśnia Ernest Pytlarczyk. - Warto w tym
miejscu dodać, że w tej fazie cyklu wskaźniki nominalne mogą być nawet
lepszym indykatorem słabości popytu w gospodarce, gdyż nie są wrażliwe
na różnicę dni roboczych – dodaje analityk. - Po serii zaskoczeń
cenami producentów skłaniamy się do twierdzenia, że spadki cen
produkcji mogą być kontynuowane nawet w kolejnych miesiącach, kiedy
efekty bazowe nie będą już tak sprzyjające – mówi Ernest Pytlarczyk.
Bilans płatniczy (nieoczekiwane wsparcie dla negatywnego scenariusza?). Deficyt
na rachunku bieżącym wyniósł 1490mln EUR wobec 650mln EUR podanych
poprzednio (konsensus rynkowy 850mln EUR). Okazało się, że zaskakująca
publikacja danych GUS była istotnym czynnikiem ryzyka – nadwyżka na
rachunku towarowym wyparowała i obecnie saldo znów charakteryzuje się
deficytem w wysokości 394mln EUR. Pozostałe elementy bilansu płatniczego
były zgodne z naszymi oczekiwaniami (dotyczy to w szczególności
poszczególnych rachunków bieżących), nie dzieje się w nich nic
nadzwyczajnego.
- Na temat pojawiających się rozbieżności w danych handlowy
wypowiadaliśmy się już niejednokrotnie. W ujęciu modelowym powinna po
raz kolejny pojawić się nadwyżka – wyjaśnia główny ekonomista BRE Banku.
- Tymczasem nie dość, że negatywnie zaskoczył nas eksport (niższy od
naszej prognozy o 400mln EUR), to jeszcze pozytywnie zaskoczył import
(wyższy od naszej prognozy o 400mln EUR) - dodaje.
- Nie wiemy na razie skąd te rozbieżności wynikają i czy nie są
związane z pewnymi usterkami danych płatniczych. Gdyby tak faktycznie
się stało, rzeczywistość statystyczna dostarczyłaby nieoczekiwanie
wsparcia dla naszego scenariusza recesji, gdyż gorsze dane realne
ujawniane po stronie popytowej rachunków narodowych (konsumpcja,
inwestycje) zbiegłyby się także z być może zaniżonymi danymi płatniczymi
– mówi Pytlarczyk. To z kolei sprawiłoby, że saldo na rachunku
handlowym byłoby bardziej deficytowe niż to wynikające z zależności
makroekonomicznych. Stąd już blisko do stwierdzenia, że poprawa
aktywności ekonomicznej Niemiec musiałaby być jeszcze większa niż
dotychczas zakładaliśmy, aby scenariusz recesyjny możliwy był do
uniknięcia.
Konkluzja:
Dzisiejsza seria danych przypieczętowuje losy lutowej obniżki
stóp. Ewidentne staje się, że Rada Polityki Pieniężnej znów nieco
pośpieszyła się z ogłaszaniem pauzy w cyklu. Oczekujemy, że przy
słabnącej gospodarce i kolejnych zaskoczeniach niższym wzrostem cykl
obniżek będzie kontynuowany, a stopy procentowe spadną do poziomu 3,25
proc.
źródło:
www.brebank.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz