Post powstał na skutek problemów Kasi, która w wieku 44 lat zaczęła myśleć o swojej przyszłej emeryturze.
Perypetie bohaterki są opisane tutaj . Tekst jest napisany prostym językiem i zrozumiałym dla czytelnika "GW". Czytając komentarze pod tekstem, można odnieść wrażenie, że czytelnicy nie zrozumieli co przeczytali.
Mam tylko jedno zastrzeżenie do doradców, którzy układali plan finansowy Pani Kasi. Do obliczeń przyjęli stałe oprocentowanie przez cały okres inwestycji. Rynki finansowe są zmienne i nieprzewidywalne. Zamiast wróżyć z fusów, powinni Pani Kasi pokazać ile straciła, na postawie realnych danych nie odkładając przez ostatnie kilkanaście lat ani jednej złotówki.
Jest styczeń 1997, pojawiają się pierwsze plany wprowadzenia nowego systemu emerytalnego. Pani Kasia, która ma dopiero 30 lat, nie wie jeszcze, że reforma emerytalna ma zmniejszyć wysokość wypłacanych świadczeń. W styczniu powstaje także fundusz UniKorona Akcje, Pani Kasia postanawia przezornie wpłacać co miesiąc 100 zł na fundusz Akcji a drugie 100 zł na fundusz Pieniężny. Mija 14 lat, jest 01 kwietnia 2011 r. sprawdza stan oszczędności i robi sobie małe podsumowanie.
Oszczędzała 171 miesięcy, co oznacza wpłaty w wysokości 34 200 zł (po 17 100 zł na fundusz). W funduszu akcyjnym, na dzień 01 kwietnia 2011 r. jest 41 092,78, w funduszu pieniężnym 28 719,86. Razem ma 69 812,64 zł czyli ponad 100 proc. więcej. Oznacza to, że każde 200 zł wpłacone do planu Pani Kasi jest warte 419 zł. Co ciekawe Pani Kasia miałaby znacznie więcej, gdyby z końcem 10.2007 cały zysk, lub połowę środków z funduszu akcji przesunęła do funduszu pieniężnego. W tamtym czasie na funduszu akcji miała zgromadzone już 45 032,16 zł. Jest to ponad 4 000 zł mniej niż na koniec inwestycji mimo ponad dwuletnich dopłat do kapitału. Niestety jeśli weźmiemy pod uwagę inflację, to ani fundusz obligacji ani fundusz pieniężny UniKorona za okres 12.1998- 02.2011 nie pokonały inflacji.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz